piątek, 28 października 2011

Trudna miłość do kawy ;)

Każdego ranka włączam ekspres do kawy. Rodzina się mobilizuje, budzi, wstaje, gaworzy, gania koty po całym domu... Ja zwykle rozpakowuję zmywarkę i robię śniadanie. Grzeję mleko na kakao lub czekoladę, szuram płatkami i musli w miseczkach, kroję mój domowy chleb i zgarniam pieczołowicie okruszki do worka, żeby je potem w parku gołębiom rozsypać... Fajne te nasze poranki!
Ekspres miga niebieskim światłem i się grzeje. A potem młynek mieli świeże ziarna i robimy espresso.


Dzisiaj wreszcie wycisnęłam z ziarenek, które mamy, a są to ziarenka Dibar Gran Altura, odpowiednio dużo czekoladowej goryczy, która wreszcie zrównoważyła ich kwaskowatość...
A dlaczego ta miłość do kawy taka trudna? Bo kawa wymagająca jest. Przeszłam z nią długą drogę: od jakichś rozpuszczalnych kawo-podobnych neskafkowych obrzydliwych napojów z mlekiem z czasów szkolno-studenckich, przez cappuccino i macchiato, aż do czystego espresso. Będzie jeszcze okazja, to się o kawie rozpiszę. Tymczasem zapraszam na espresso, bo najlepsze podobno zaraz po zrobieniu!

1 komentarz:

  1. Kawa dosłownie daje mi życie codziennie rano! świetny blog ! będę zaglądać tu częściej !

    OdpowiedzUsuń