czwartek, 7 listopada 2013

Rogale drożdżowe dla Olki

Czas odświeżyć! A listopad - jak znalazł, bo rogalami stoi. 

Specjalnie dla Olki :) Szybko, z kiepskim zdjęciem, ale czas się liczy, bo na rogalowym głodzie ciężko przetrwać ;)



Rogale drożdżowe z dżemem

kubek ciepłego mleka
5 łyżek cukru
40g drożdży świeżych
ok. 750g mąki pszennej
kostka zimnego masła (u mnie było 200g, ale może być i 250g)
2 żółtka
200g kwaśnej, gęstej śmietany 18%
1/2 łyżeczki esencji waniliowej
dżem (najlepiej z czerwonych owoców, gęsty i zwarty)
do dekoracji: białko + cukier, lukier (cukier puder + gorąca woda)

Zaczyn drożdżowy: Mleko mieszamy z 3 łyżkami cukru i rozpuszczamy w nim drożdże. Odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 10-15 minut.
Ciasto: Ok. 500g mąki przesiewamy na stolnicę. Kroimy masło w małe kawałki i siekamy z mąką. Dodajemy pozostały cukier. Wlewamy drożdżowy zaczyn, który powinien już całkiem dobrze pracować, żółtka, waniliową esencję oraz śmietanę i zagniatamy szybko ciasto, dosypując pozostałą mąkę.W razie potrzeby dodajemy mąki, aby ciasto było zwarte, ale dość luźne i nie kleiło się do ręki. Lepimy kulę, wkładamy do miski i wstawiamy na ok. 1 godzinę do lodówki.
Formowanie rogali: Wyciągamy ciasto z lodówki i dzielimy na 3 części. Z każdej części na podsypanej mąką stolnicy formujemy kulę i wałkujemy w okrąg (mniej lub bardziej regularny) o grubości ok. 3mm. Okrąg dzielimy nożem na 8 trójkątów (najpierw na 4, potem każdy na pół). Nakładamy dżem na każdy z trójkątów od strony podstawy (spora łyżeczka) i zwijamy dość ciasno w kształt rogala (tu mały trik: warto przed zwijaniem lekko rozciągnąć każdy z rogów trójkąta, aby rogal ładnie wyglądał).
Pieczenie: gotowe rogale układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy lekko surowym białkiem, posypujemy cukrem i pieczemy w 180 stopniach przez 30 minut.
Z podanych proporcji wyjdą 24 rogale. 
Przed jedzeniem należny je wystudzić, przynajmniej do momentu aż nie będą parzyć w usta ;). Można rogale dodatkowo udekorować lukrem (cukier puder mieszamy z odrobina gorącej wody). 

Pyszne oczywiście zaraz po upieczeniu, z kubkiem ciepłego mleka. Nie są filigranowe i malutkie. Są miękkie, puchate i maślane. Takie na listopadowe słoty. Świetne jako preludium do marcińskich, które już niedługo!

Dobrze...






wtorek, 2 lipca 2013

Ciastka owsiano-kukurydziane z grubą solą

Dziś z serii "szybko coś dobrego". Można jeszcze powiedzieć, że zdrowego, pożywnego, bezglutenowego i w ogóle samo zdrowie. Czasem, kiedy mam ochotę na słodkie, ale czuję, że tego słodkiego ostatnio było o wiele za wiele, robię coś z tzw. zdrowych słodyczy. Pełno przepisów wszędzie na takie cudaki, a ja za każdym razem kombinuję po swojemu.





Ciastka owsiano-kukurydziane z grubą solą

1 kubek płatków owsianych (najlepiej błyskawicznych)
1/2 kubka otrębów (u mnie owsiane tym razem)
4 łyżki mąki kukurydzianej
1/2 łyżeczki grubej soli kamiennej (u mnie ulubiona z Kłodawy) lub morskiej
2 łyżki cukru trzcinowego
2 jaja
4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
garść rodzynek
garść suszonych żurawin

Suche składniki wraz z rodzynkami i żurawinami mieszamy w misce.  Osobno roztrzepujemy jajka z olejem (lub lekko ubijamy mikserem) i wlewamy je do miski z suchymi składnikami. Mieszamy łyżką. Wykładamy masę na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wałkujemy na nieregularny placek o grubości ok. 0,5cm. Aby wałek nie przywierał do masy, warto wałkować przez kolejną warstwę papieru do pieczenia. Następnie należy pociąć placek na dowolne kształty (najwygodniej w prostokąty, romby, kwadraty). Uwaga, będzie się nieco kleił do noża! 
Wkładamy blachę do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy około 25 minut. Studzimy, delikatnie łamiemy na wcześniej wykrojone kształty i jemy!


Ciasteczka te mają formę krakersów, przyjemnie chrupią i świetnie komponują się ze świeżymi truskawkami. Idealna przekąska na letnie popołudnia i wieczory. Do dobrego filmu, a może i na późne śniadanie...

Chodzą jeszcze za mną podobne owsiane krakersy, ale w wersji wytrawnej... Hm...



czwartek, 30 maja 2013

Tarta z truskawkami

Burza. Na szczęście zanim przyszła udało nam się podczas spaceru uraczyć najlepszymi lodami w mieście od Wytwórni Lodów Tradycyjnych na ul. Kościelnej na poznańskim Sołaczu, a może już Jeżycach... 

Potem była już tylko burza, deszcz i truskawki. Tarta miała być zupełnie inna, ale, jak to zwykle bywa, zabierając się za pieczenie, nie sprawdziłam, co mam, a czego brakuje i tak oto powstała...


Tarta z truskawkami, porzeczkami i migdałami

Rozgrzewamy piekarnik do 220 stopni.

Ciasto:
130g zimnego masła (pokrojonego w kawałki)
175g mąki pszennej
pół łyżeczki soli
1  łyżka cukru pudru
1 żółtko
35ml mleka

Wszystkie składniki miksujemy lub zagniatamy szybko. Formujemy kulę, zawijamy ją w folię spożywczą, spłaszczamy i wkładamy do zamrażarki.

Truskawki:
ok. 500g truskawek
garść mrożonych czerwonych porzeczek (opcjonalnie)
2 łyżki cukru trzcinowego
garść płatków migdałowych
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka kaszki manny
pół łyżeczki naturalnej esencji waniliowej (można wydłubać ziarenka z pół laski wanilii w zamian)

Umyte truskawki bez szypułek kroimy w kawałki. Dodajemy resztę ww. składników i mieszamy w misce. Odstawiamy.

Algorytm:
Formę na tartę smarujemy masłem i wysypujemy mąką krupczatką. Ciasto wyciągamy z zamrażarki i rozwałkowujemy* na krążek nieco większy od formy i wykładamy je do niej równo. Odstające boki ciasta odkrawamy ostrym nożem, lepimy z nich kulkę i wkładamy do zamrażarki - będzie na kruszonkę. Na ciasto kładziemy papier do pieczenia, na który wysypujemy równomiernie suchy ryż (dociąży ciasto, a potem można go z powodzeniem ugotować). Zmniejszamy temperaturę piekarnika do 200 stopni i wkładamy ciasto na 15 minut.
Po tym czasie wyciągamy ciasto, zdejmujemy papier z ryżem i wysypujemy na podpieczony spód cienką warstwę mąki krupczatki (dzięki temu sok z owoców będzie miał w co wsiąknąć). Następnie wykładamy wcześniej przygotowane truskawki. Na wierzch ścieramy na grubych oczkach tarki kulę ciasta, które odłożyliśmy wcześniej do zamrażarki. 
Tak przygotowaną tartę wkładamy na kolejne 15-20 minut do piekarnika.

*Mój patent na wałkowanie ciasta na tartę.
Ponieważ ciasto na tartę jest mocno maślane, często przy wałkowaniu klei się niemiłosiernie do wszystkiego, opracowałam sobie sposób na ułatwienie tego procesu. Otóż, zawijam ciasto w nieco większy kawałek folii spożywczej i wałkuję schłodzone ciasto na tejże folii, od góry podsypując nieco mąką krupczatką. A wykładając rozwałkowane ciasto do formy, odwracam placek tak, aby folię mieć u góry - wtedy łatwiej "dokleić" ciasto do formy. Kiedy jest już na swoim miejscu, ściągam folię i gotowe!



Polecam konsumować jeszcze lekko ciepłe, ze świeżą miętą i kleksem bitej śmietany... A potem kawa. I niech sobie pada w najlepsze!

wtorek, 21 maja 2013

Restaurant Day 18 maja 2013 - pysznie!

Fantastyczna inicjatywa! Niezwykle smaczna, apetyczna, wielce strawna. Zaskakujące, jak wielu z nas dba o to co i jak je, kocha smakowanie i chce się dzielić tą miłością z innymi. Dziękuję!







Było pysznie! A kto nie był, ten trąba! Kolejna szansa już w sierpniu!

piątek, 17 maja 2013

Restaurant Day 18 maja 2013 Poznań

Karnawał jedzenia; jeden dzień, w którym każdy może otworzyć restaurację... Inicjatywa ma 2 lata, w Polsce obchodzi 1 urodziny. Już jutro, w sobotę 18 maja 2013 piąta edycja. Również w Poznaniu.


Inicjatywa wielce kusząca :) Właściwie to chyba na każdego, kto lubi kuchnię i gotowanie przychodzi taki moment, że ma ochotę podzielić się z innymi swoimi smakami. U mnie jest podobnie. Był już i pomysł, i nazwa, i entuzjazm. I była burza mózgów dziecięcych: balony, dużo balonów; i lampiony, dużo lampionów! Niestety nie mamy szczęścia na początku roku do zdrowia i trzeba było porzucić nasze plany o własnej restauracji na ten jeden dzień.

A tymczasem, dzięki uprzejmości i życzliwości twórców Jeżyckiej Eki, moje chleby i konfitury będzie można zjeść na późne śniadanko właśnie w ramach Restaurant Day Poznań!


Specjalnie na tę okazję upiekłam chleb z suszoną śliwką i usmażyłam majowe konfitury z rabarbaru z dodatkiem eleganckiej wanilii burbońskiej.


Całość będzie skomponowana w śniadaniową kanapkę ze świeżym twarogiem. A do wyboru oprócz chleba śliwkowego będzie chleb z orkiszem lub z ziarnami - wszystkie na zakwasie żytnim.


Dziękuję Kwiaciarnia i do zobaczenia na Jeżycach! Zapraszam!

środa, 10 kwietnia 2013

Placuszki drobiowe ekspresowe ;)

Dziś z serii "coś z niczego" albo "szybko, coś dobrego!" ;) Czasem są takie dni, że dzieciaki wciąż głodne i jeść wołają, a w głowie przestrzeń wolna od pomysłów, co tu jeszcze do jedzenia dać, bo wszystko już prawie wyjedzone...
A że dzień wcześniej był rosół i zostało jeszcze trochę gotowanego mięsa z kurczaka...

Placuszki drobiowe 

Gotowane mięso z kurczaka - tym razem to, co zostało z gotowania rosołu, obrane oczywiście z kości ;)
1 jajo
garść płatków kukurydzianych
szczypiorek
odrobina oleju do smażenia - tym razem rzepakowy tłoczony na zimno

Jajo rozbełtać, wrzucić rozdrobnionego kurczaka oraz zmielone w blenderze płatki kukurydziane oraz szczypiorek. Wymieszać i smażyć krótko z obu stron na rozgrzanym oleju.Dodać można ulubione zioła, czosnek, cebulkę w kostkę, startą marchewkę... Praktycznie wszystko, co mamy pod ręką.


Jeść można solo albo z ryżem, sosem czy dipem (u nas tym razem była łyżka majonezu wymieszana z łyżką keczupu). Oczywiście najlepsze na ciepło! Smacznego Potwory!

piątek, 29 marca 2013

Wielkanocny pasztet drobiowy

Wielkanoc za pasem. Lubię. Za tradycję. Za przeplatanie się zwyczajów naszych słowiańskich przodków z chrześcijańskimi. Za jaja farbowane w łupinach cebuli, wiklinowe i szydełkowe koszyczki, za bukszpan, za szafirki i wreszcie za babkę cytrynową oraz wszelkie pasztety i pieczone mięsa.


Pasztet drobiowy na Wielkanoc (i nie tylko)

1 kurczak, najlepiej swojski
boczek surowy (w proporcji ok. 40dag na 1kg kurczaka)
ok. 40-50dag drobiowych wątróbek
2 średnie cebule
2 pszenne bułki
2 jaja
warzywa: 2 marchewki, korzeń pietruszki, kawałek selera, por
przyprawy: sól, pieprz (mielony oraz w ziarenkach), kilka ziaren ziela angielskiego, liść laurowy, gałka muszkatołowa, majeranek
olej

Kurczaka (w całości) dokładnie myjemy, czyścimy z podrobów, zalewamy zimną wodą i stawiamy w dużym garnku na wolnym gazie. Dodajemy obrane warzywa, liść laurowy, ziele angielskie, sól i pieprz w ziarenkach. Gotujemy powoli około 2 godziny aż kurczak będzie miękki. Po ugotowaniu odcedzamy kurczaka oraz marchewkę, pietruszkę oraz seler i odkładamy do ostygnięcia.
Boczek kroimy na spore kawałki i podsmażamy na oleju na dużej patelni. Dodajemy pokrojoną w ćwiartki cebulę i smażymy chwilę aż cebula się zrumieni. Zalewamy około 3/4 szklanki wody i dusimy około 15 minut pod przykryciem. Zdejmujemy z ognia i wrzucamy porwaną w kawałki bułkę. Odstawiamy do ostygnięcia.
Na osobnej patelni podsmażamy na odrobinie oleju oczyszczoną wątróbkę i odstawiamy do ostygnięcia.

Kurczaka filetujemy z kości i mielimy w maszynce do mięsa razem z warzywami, boczkiem, cebulą, bułkami i wątróbką. Do masy dodajemy jajka oraz do smaku: sól, pieprz, majeranek i świeżo tartą gałkę muszkatołową. Dokładnie wyrabiamy, najlepiej ręką. Gotową masę umieszczamy w dwóch wyłożonych papierem podłużnych foremkach i zapiekamy w piekarniku w 160 stopniach przez około 45 minut. Następnie studzimy i jemy!


Zwykle robiłam pasztet z wieprzowiny, z łopatki. Ten jest o wiele delikatniejszy i kremowy. A najlepiej smakuje na kromce żytniego chleba na zakwasie lub z dodatkiem żurawiny. I z chrzanem!


Najlepszego na Wielkanoc!

środa, 20 marca 2013

Babeczki z czekoladą

Kiedy zimno, mroźno, śniegowo... Kiedy chce się COŚ, a nie do końca wiadomo CO... Albo kiedy ma się ochotę na coś słodkiego, a nic nie ma, wtedy babeczki są po prostu niezastąpione! Zawsze wychodzą! I są z czekoladą!


Babeczki z czekoladą
ok. 10 sztuk

60g masła
120ml mleka (około pół szklanki)
1 jajo
250g mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
80g cukru
1/2 tabliczki czekolady - gorzkiej lub mlecznej - wedle uznania i smaku

Masło topimy. Dodajemy mleko i jajko - mieszamy. 
W osobnej misce mieszamy mąkę, cukier i proszek do pieczenia. Wlewamy miks maślano-mleczno-jajeczny i mieszamy, aby składniki się połączyły. Wrzucamy pokrojoną w drobną kosteczkę czekoladę, mieszamy niedbale i wykładamy do foremek muffinkowych.
Pieczemy około 25-30 minut w 160 stopniach. 


Smakują najlepiej jeszcze lekko ciepłe, z kubkiem kakao lub ciepłego mleka. Świetne na drugie śniadanie, podwieczorek, towarzystwo do kawy... Eh...

Smacznego!

wtorek, 26 lutego 2013

Tort czekoladowo-cytrynowy - szybki i prosty

Uf... Minęły prawie 4 miesiące. Wiele się wydarzyło. Było i Boże Narodzenie, i karnawał, i tłusty czwartek z pączkami i ostatki... Były też liczne rocznice, urodziny, imprezy... Były też krótkie wakacje w górach na śniegu z masą przygód i emocji.

No to pozostając trochę w tym właśnie klimacie, choć już pościć by wypadało, zapraszam na tort cytrynowo-czekoladowy. Prosty, nieskomplikowany, smakowo lekki.


 Robiłam go etapami: najpierw biszkopt, potem pierwszy krem, potem czekoladowa śmietana. Inauguracja odbyła się wieczorem. Bazą był inny przepis o tej samej nazwie, który mam od lat w swoich zbiorach, ale którego nigdy wcześniej nie wykorzystywałam. Nie wiem nawet, skąd mam ten stary przepis...



Tort cytrynowo-czekoladowy
na tortownicę 23cm lub małą blachę prostokątną

1. BISZKOPT

3 jaja (osobno białka i żółtka)
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki ciemnego kakao naturalnego
opcjonalnie: 1/2 łyżeczki esencji waniliowej

Do nasączenia: 1/4 szklanki przegotowanej wody + 2 łyżki soku z cytryny

Mąki, kakao i proszek przesiewamy przez sito. Ubijamy białka. Mniej więcej w połowie ubijania dodajemy powoli cukier. Do ubitej piany dodajemy pojedynczo żółtka. Na koniec dodajemy mąkę z kakao i proszkiem - powoli, po łyżce i mieszamy na najwolniejszych obrotach miksera. 
Ciasto wylewamy do tortownicy i pieczemy 45 minut w 160 stopniach. Po upieczeniu wyłączamy piekarnik, otwieramy go na oścież i po około 5 minutach wyciągamy ciasto na zewnątrz. Po kolejnych około 10 minutach wyciągamy z tortownicy i jeśli była wyłożona papierem do pieczenia, ściągamy papier. Tortownice można też wysmarować masłem i wysypać np. tartą bułką lub manną kaszką, ale ja wolę wykładac papierem - nieregularne boki ciasta mi pasują.
Biszkopt zostawiamy do ostygnięcia. Dzielimy następnie na 3 krążki.

2. MASA CYTRYNOWA

1 średniej wielkości cytryna
1 szklanka wody
1/2 szklanki cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 szklanki mleka
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Cytrynę dokładnie myjemy w gorącej wodzie. Ścieramy skórkę (tylko żółtą część) i wyciskamy sok. 2 łyżki soku z cytryny odlewamy do osobnej szklanki - będzie do nasączenia tortu. W garnku mieszamy skórkę z sokiem z cytryny, wodę, wsypujemy cukier i cukier waniliowy i zagotowujemy. Mąkę ziemniaczaną rozrabiamy w mleku i dodajemy powoli do gotującej się masy. Mieszamy aż masa stężeje. Gorącą będziemy wykładać na tort.

Teraz należy ułożyć jeden krążek biszkoptowy z powrotem w tortownicy. Nasączamy go cytrynowym ponczem i wylewamy gorącą masę cytrynową. Przykrywamy drugim krążkiem i odstawiamy do ostygnięcia.

3. KREM CZEKOLADOWY

250g słodkiej śmietanki 30% lub 36%
1 łyżka cukru pudru
250g serka mascarpone
1 gorzka czekolada

Czekoladę roztapiamy w miseczce w kąpieli wodnej. Odstawiamy do przestygnięcia.
W jednej misce ubijamy na sztywno śmietankę z cukrem pudrem. W osobnej misce roztrzepujemy lekko serek mascarpone i powoli wlewamy do niego roztopioną czekoladę. Zostawiamy odrobinę czekolady w miseczce do dekoracji tortu. 
Czekoladowy serek dodajemy do ubitej śmietany i lekko mieszamy do połączenia. 

Nasączamy ponczem biszkopt w tortownicy i wykładamy mniej więcej 3/4 masy czekoladowej. Przykrywamy trzecim krążkiem, który również lekko nasączamy cytrynowym ponczem.

Tort dekorujemy pozostałym kremem czekoladowym i polewamy resztką stopionej czekolady. Myślę, że można by było na sam wierzch zetrzeć skórkę z limonki i odrobinę skórki cytrynowej...


Rano, do kawy... Mmm. Bardzo dobre. Kwaskowo-czekoldaowe, świeże. Wcale nie słodkie! A jak ktoś jednak woli słodkie - można dać więcej cukru do masy cytrynowej i do śmietany, ale ja wolę tak...

Uprzedzając, masa cytrynowa ma konsystencję kisielu. Może dziwne, ale po odpowiednim czasie w lodówce, świetnie tężeje i smakuje naprawdę przyjemnie...

Powodzenia!