Czas odświeżyć! A listopad - jak znalazł, bo rogalami stoi.
Specjalnie dla Olki :) Szybko, z kiepskim zdjęciem, ale czas się liczy, bo na rogalowym głodzie ciężko przetrwać ;)
Rogale drożdżowe z dżemem
kubek ciepłego mleka
5 łyżek cukru
40g drożdży świeżych
ok. 750g mąki pszennej
kostka zimnego masła (u mnie było 200g, ale może być i 250g)
2 żółtka
200g kwaśnej, gęstej śmietany 18%
1/2 łyżeczki esencji waniliowej
dżem (najlepiej z czerwonych owoców, gęsty i zwarty)
do dekoracji: białko + cukier, lukier (cukier puder + gorąca woda)
Zaczyn drożdżowy: Mleko mieszamy z 3 łyżkami cukru i rozpuszczamy w nim drożdże. Odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 10-15 minut.
Ciasto: Ok. 500g mąki przesiewamy na stolnicę. Kroimy masło w małe kawałki i siekamy z mąką. Dodajemy pozostały cukier. Wlewamy drożdżowy zaczyn, który powinien już całkiem dobrze pracować, żółtka, waniliową esencję oraz śmietanę i zagniatamy szybko ciasto, dosypując pozostałą mąkę.W razie potrzeby dodajemy mąki, aby ciasto było zwarte, ale dość luźne i nie kleiło się do ręki. Lepimy kulę, wkładamy do miski i wstawiamy na ok. 1 godzinę do lodówki.
Formowanie rogali: Wyciągamy ciasto z lodówki i dzielimy na 3 części. Z każdej części na podsypanej mąką stolnicy formujemy kulę i wałkujemy w okrąg (mniej lub bardziej regularny) o grubości ok. 3mm. Okrąg dzielimy nożem na 8 trójkątów (najpierw na 4, potem każdy na pół). Nakładamy dżem na każdy z trójkątów od strony podstawy (spora łyżeczka) i zwijamy dość ciasno w kształt rogala (tu mały trik: warto przed zwijaniem lekko rozciągnąć każdy z rogów trójkąta, aby rogal ładnie wyglądał).
Pieczenie: gotowe rogale układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy lekko surowym białkiem, posypujemy cukrem i pieczemy w 180 stopniach przez 30 minut.
Z podanych proporcji wyjdą 24 rogale.
Przed jedzeniem należny je wystudzić, przynajmniej do momentu aż nie będą parzyć w usta ;). Można rogale dodatkowo udekorować lukrem (cukier puder mieszamy z odrobina gorącej wody).
Pyszne oczywiście zaraz po upieczeniu, z kubkiem ciepłego mleka. Nie są filigranowe i malutkie. Są miękkie, puchate i maślane. Takie na listopadowe słoty. Świetne jako preludium do marcińskich, które już niedługo!
Dobrze...